Biblioteka Miejska w Luboniu
PON-WT
12.00-19.00
ŚR-PT
8.00-15.00
SOBOTA
8.00-15.00

Przypominamy o przerwach technicznych, podczas których biblioteka jest zamknięta dla czytelników.
W poniedziałki i wtorki od 15.00 do 15.20, w pozostałe dni od 12.00 do 12.20.

„Barbie” i „Oppenheimer”


Recenzja filmów; „Barbie” i „Oppenheimer”

21 lipca 2023 r. – dzień premiery dwóch głośnych produkcji, tak od siebie różnych, że wydaje się, że stoją po dwóch przeciwległych filmowych biegunach. A czy Wy widzieliście już „Barbieheimera”?

W ataku na Hiroszimę i Nagasaki w sierpniu 1945 roku zginęło ponad 70 tysięcy osób. Jednak liczba ofiar jest znacznie większa. Źródła podają, że w skutek choroby popromiennej śmierć mogło ponieść nawet 400 tysięcy osób. Wszyscy słyszeliśmy o tym, że bomba „Little Boy” została zrzucona, jednak czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się kto ją stworzył? Tytuł filmu wskazuje nazwisko ojca bomby atomowej – Roberta Oppenheimera.

Czy da się zrobić ciekawy film o fizyce kwantowej, którą rozumieją przecież jedynie osoby, które się nią zajmują? Christopher Nolan udowadnia, że tak. Potrzeba do tego biografii wybitnego wizjonera fizyki kwantowej (mocną stroną dla Oppenhemiera nie były doświadczenia, ale przede wszystkim wizje, przewidywanie), genialnej obsady aktorskiej, polityki, konfliktu między postaciami. I mamy pełną salę kinową!

Dla mnie największą wartością filmów biograficznych / historycznych jest to czy rozbudzą moją ciekawość i chęć zgłębienia tematu? Tak było i w tym przypadku, seans więc zaliczam do udanych. Jedyne do czego bym się przyczepiła to czas trwania tego filmu. Trzy godzinny seans wydaję mi się łatwy do skrócenia. Momentami produkcja jest nierówna i nie widziałam osoby na sali kinowej, która w którymś momencie nie rzuciłaby okiem na zegarek.

Jednak sama historia, Cillian Murphy, Robert Donwey Jr., Emily Blunt, scena wybuchu, konflikt między głównym bohaterem, a Straussem. To, że zastawiamy się jak ogromne wyrzuty sumienia musiał mieć Oppenheimer, gdy zobaczył konsekwencje swojego odkrycia – wszystko to są mocne atuty „Oppenheimera”, którego finalnie oceniam na 8 w skali 10 – punktowej.

Druga głośna premiera to oczywiście „Barbie”. Jestem przekonana, że sporo osób udało się na ten film z czystej ciekawości – jaki okaże się film tak marketingowo napompowany?

Przede wszystkim podkreślić muszę, że w porównaniu do swoich anonimowych odpowiedników z poprzednich lat „Barbie” 2023 to nie bajka dla dzieci.

Lądujemy w przepięknym, dopracowanym w każdym szczególe, cukierkowym, oczywiście do bólu różowym „Barbie Land”, gdzie szczęśliwe życie wiodą lalki wspólnie z Kenami. Króluje matriarchat, barbie robią kariery – są kosmonautkami, dostają Nobla, leczą. Kennethowie (bo „Ken” to właściwie zdrobnienie imienia „Kenneth”) to jedynie dodatek, nie pełnią żadnych ważnych funkcji. Zadaniem naczelnego Kena jest ładne prezentowanie się na plaży. „Stereotypowa Barbie” grana przez Margot Robbie przeżywa kryzys egzystencjonalny. Aby się z niego wyleczyć i aby życie wróciło do normalności musi przejść do Świata Realnego. Można by pomyśleć, że jesteśmy w stanie obstawić zakończenie tej historii, jednak tak nie jest.

Wizualnie „Barbie” jest prawdziwą ucztą dla oka. Sama droga do świata realnego, stroje, domki dla lalek, smaczki jak stare zestawy Barbie, które pamiętamy z reklam z lat dzieciństwa. Gdyby posadzić przy stole małe dziewczynki i powiedzieć, że mają narysować „Barbie Land” i wyobraźnia ma je ponieść, to myślę, że efekt byłby bardzo podobny do tego we filmie.

Według mnie kuleje lekko warstwa moralizatorska. Bo o ile bardzo ciekawym zabiegiem jest odwrócenie patriarchatu i chęć zwrócenia uwagi na to, że w prawdziwym świecie kobiety są dyskryminowane, tak Kennethowie uosabiające mężczyzn moim zdaniem ich obrażają. Czy można wskazywać na dyskryminację jednocześnie dyskryminując inną grupę? Rozumiem, że Ken to jedynie dodatek dla Barbie (sama bawiąc się w dzieciństwie swojego Kena często wysyłałam „do
pracy”, a moja lalka przeżywała wszystkie najlepsze przygody), ale nie ma konieczności pokazywać mężczyzn jako zidiociałych pustaków. Firma Mattel wykazała się dystansem i właściwie dokonała – jak to mówi młodzież – „samozaorania” ponieważ w jej zarządzie nie było żadnej kobiety chyba od lat 90tych.

Co zaskakujące – są chwile gdzie film wzrusza. Przenosimy się do lat dzieciństwa, pamiętamy ile radości dawała nam zabawa barbie i jak marzyłyśmy o lalce „kosmicznej”, czy oczywiście różowej przyczepie campingowej.

Gdyby jedynie Keny miały więcej IQ od kawałka plastiku i nie przekonywano nas, że konsumpcjonizm jest „be” w filmie, który jest największym product placementem w historii kina – ocena wzrosłaby o punkcik lub nawet dwa. Ale i tak bawiłam się dobrze – oceniam ten film na 7 w skali 10 – punktowej.

21 lipca pokazał, że miłość do kina jest w nas i w trakcie pandemii czekaliśmy jedynie w blokach startowych, przebierając nogami. Nie ważne który seans wybierzecie dla siebie, bo jak mawiał Alfred Hitchcock „Film to życie z którego wymazano plamy nudy” i słowa te są aktualne zarówno jeżeli chodzi o „Oppenheimera”, jak i „Barbie”.

(MS)