RECENZJA: „Ella w nocnej szkole”

Nieubłaganie zbliża się koniec wakacji. Lecz powrót do szkoły wcale nie musi oznaczać nudy! A zwłaszcza do takiej, do której chodzi tytułowa bohaterka książki „Ella w nocnej szkole”, w której super Pan nauczyciel obiecał swoim uczniom nocną szkołę, pod warunkiem, że świat się skończy.

Jak się zapewne domyślacie, świat się nie skończył a nocna szkoła i tak doszła do skutku. Przedsięwzięcie należało jednak rozpocząć od zbiórki pieniędzy. Pomysłowi uczniowie wzięli sprawy w swoje ręce a Pan doskonalił swoje wokalne umiejętności śpiewając znaną wszystkim piosenkę „Obladi, oblada”. Tak naprawdę, w nocnej szkole wszystko było niemal identyczne jak w dziennej, z tą różnicą, że było ciemno i Pan woźny wydawał się jakoś bardziej poddenerwowany (o czym świadczyć mogą dodatkowe pytania o ubezpieczenie kierowane do super Pana wychowawcy). Macie ochotę na pieczone kiełbaski? Jedzenie cukierków? Dyskotekę i mroczne opowieści na dobranoc?  A co jeśli do tych, przyznajmy to, banalnych rozrywek, dodamy poszukiwania śpiącej w futerale na akordeon dziewczynki i opowieści o krwawej dyrektorce? Zrobi się znacznie ciekawiej, a przecież szkolna nocowanka dopiero się zaczyna…

(NA)