Biblioteka Miejska w Luboniu
PON-WT
12.00-19.00
ŚR-PT
8.00-15.00
SOBOTA
8.00-15.00

Przypominamy o przerwach technicznych, podczas których biblioteka jest zamknięta dla czytelników.
W poniedziałki i wtorki od 15.00 do 15.20, w pozostałe dni od 12.00 do 12.20.

„La Bestia”


Kuba Rozpruwacz, Ted Bundy, Zodiak, Wampir z Zagłębia – seryjni mordercy, którzy krwią niewinnych ofiar zapisali się na kartach historii. Ich nie trzeba przedstawiać. Często stają się bohaterami filmów, książek i seriali.

Ale czy ktoś z Was słyszał o Luisie Alfredo Garavito Cubillosie?

Przyznam szczerze, że choć historie kryminalne nie są mi obce, tak nazwisko tego Kolumbijczyka przybliżył mi dopiero Przemysław Piotrowski w swojej książce „La Bestia”.

I śmiało mogę napisać, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w życiu, ale nigdy – choćby pod groźbą – do niej nie wrócę.

„Bestia z Genovy” jak określa się Geravito topedofil, nekrofil i sadysta skazany za zabicie blisko 140 dzieci (czyli największej udowodnionej liczby ofiar w historii świata!), choć szacunkowo mógł mieć na swoim koncie nawet 600 ofiar! Do dzisiejszego dnia na terenie Wenezueli, Ekwadoru i Kolumbii odnajdowane są szczątki małoletnich za którymi stoi Luis Alfredo.

Modus operandi mordercy był niezmienny. Przez siedem lat swojej krwawej działalności często przemieszczał się (dlatego początkowo ciężko było powiązać morderstwa z jednym człowiekiem), wybierał za ofiary dzieci z niższych warstw społecznych, które często błąkały się bez celu. Mamił ich pieniędzmi (za pomoc w przeniesieniu czegoś, przypilnowaniu bydła), narkotykami czy jedzeniem. Zabierał w ustronne miejsce, brutalnie gwałcił, a po wszystkim podcinał gardła lub dekapitował. Przy ofiarach często znajdowano puste butelki po tanich trunkach ponieważ Garavito był skrajnym alkoholikiem.

Książka Piotrowskiego to połączenie relacji z podróży autora śladami „Bestii z Genovy” oraz powieści. Część beletrystyczna sprawia, że z nieukrywanym zaciekawieniem śledzimy życie Geravito, próbując zrozumieć jego motywy (a jak wiecie – potwory stwarzają potwory – najokrutniejszy morderca świata był molestowany przez swojego ojca, który również był sadystą) i to, jak to się stało, że przez blisko siedem lat był nieuchwytny. Notatki z podróży Piotrowskiego natomiast pozwalają nam zrozumieć Kolumbię samą w sobie, osadzić powieść, poznać lokalną społeczność, ale i przekonać się dlaczego ten kraj nigdy nie stoi wspólnie ze słowem „bezpieczeństwo”. Jestem pod wrażeniem poświęcenia autora, który niejednokrotnie z narażeniem życia dokonywał researchu do swojej książki. Naprawdę chapeau bas!

Dlaczego więc nigdy nie wrócę do „La Bestii”? Ponieważ opisy popełnianych zbrodni są tak szczegółowe, realne i plastyczne, że niejednokrotnie treści żołądkowe podchodziły mi do gardła. Pomimo tego, że nie uważam się za osobę szczególnie wrażliwą, a historie kryminalne wpisane są w szereg moich zainteresowań, tak na kartach tej historii mamy do czynienia z absolutną potwornością, nieludzkością i nieopisanym bestialstwem. Na próżno jest szukać u Garavito choćby promila człowieczeństwa.

Luis Alfredo Garavito Cubillos może niedługo wyjść na wolność. Wiem, przecieracie oczy ze zdumienia. Co prawda został skazany na 1853 lata więzienia, jednak maksymalna kara pozbawienia wolności w Kolumbii to 40 lat. Absurdalne jest to, że za pomoc (!) w odnalezieniu zwłok swoich ofiar Garavito otrzymał złagodzenie kary do 23 lat. Oznacza to, że więzienie mógł opuścić wiosną 2021 r. Jednak dzięki nagłośnieniu sprawy przed media i oburzeniu większości cywilizowanego świata udało się zatrzymać bestię za kratami. Argumentem za tym stał się fakt, że nie zapłacił on należnego rodzinom zadośćuczynienia, co pozwoliło zatrzymać go zamkniętego przez kolejne kilkanaście miesięcy. Jednak czas płynie i la bestia może opuścić mury więzienia. I to w tej historii przeraża mnie najbardziej.

 

(MS)