Przypominamy o przerwach technicznych, podczas których biblioteka jest zamknięta dla czytelników.
W poniedziałki i wtorki od 15.00 do 15.20, w pozostałe dni od 12.00 do 12.20.
Recenzja filmu „Top Gun: Maverick” w reżyserii Joseph ‘a Kosinski’ego
Czy jest ktoś, kto nie słyszał o „Top Gun”, kultowym filmie, który zrewolucjonizował kino akcji, który raz obejrzany zdecydowanie zapada w pamięć, który mimo tego, że powstał blisko 40 lat temu nadal potrafi porwać widza? Wartka, trzymająca w napięciu fabuła, przykuwające uwagę powietrzne akrobacje, no i oczywiście przystojniak Tom Cruise z tym swoim zawadiackim uśmiechem. Do tego utwory Take My Breath Away zespołu Berlin, czy Top Gun Anthem Steve’go Stevens’a, które już na zawsze będą kojarzyły się właśnie z tą produkcją…
Nie da się dyskutować z tym, że Top Gun to film legenda, więc kiedy świat kina obiegła informacja, że film doczeka się kontynuacji, zdania na temat tego, czy jest ona potrzebna były podzielone, pojawiły się obawy, że kontynuacja okaże się nieudana, że film będzie sztucznie naszpikowany komputerowymi efektami specjalnymi, że tom Cruise, to już nie ten młodzik, którego wszyscy zapamiętali w tej kultowej roli, że nie da się odtworzyć tego klimatu, który towarzyszył pierwszej części, co w gruncie rzeczy doprowadzi do zniszczenia legendy tej produkcji. Kontynuacja jednak powstała i po kilkukrotnych przesunięciach terminu, ze względu na pandemię COVID-19, „Top Gun: Maverick” ostatecznie pojawił się w kinach 27 maja 2022 roku, czyli 36 lat od wydania oryginału.
Akcja „Top Gun: Maverick” rozpoczyna się dokładnie 30 lat po pierwszej części. W „Top Gun’ie” poznaliśmy Pete’a „Mavericka” Mitchella, młodego pilota marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych, który wraz ze swoim oficerem radiowym, porucznikiem Nickiem „Goosem” Bradshawem, otrzymuje szansę na szkolenie w programie Top Gun. 30 lat później Maverick powraca do szkoły lotniczej Naval Air Station Miramar – jednak tym razem jako nauczyciel. Jego zadaniem jest wyszkolenie grupy młodych pilotów do specjalnej i niebezpiecznej misji. Wśród nich jest syn jego najlepszego przyjaciela z młodości, Goose’a. W obliczu niepewnej przyszłości i nawiedzany przez swoją przeszłość Maverick mierzy się ze swoimi najgłębszymi lękami w misji, która wymaga największego poświęcenia ze strony tych, którzy mają zostać wybrani…
Czy film mi podobał? A jakże! Byłam oczarowana i śmiem twierdzić, że sequel przebija pierwowzór. Najnowsza produkcja z Tomem Cruise’em dobitnie pokazuje, że dewiza Francisa Scotta Fitzgeralda (autora Wielkiego Gatsby’ego) – „akcja to najlepsza postać” – jest ciągle aktualna. To właśnie ona napędza cały ten film i robi to tak hipnotyzująco, że widz nie jest w stanie krytycznie myśleć ani doszukiwać się czegoś, co nie przypadłoby mu do gustu w tej produkcji. Reżyser Joseph Kosinski po mistrzowsku połączył stare z nowym, dzięki czemu widz w żaden sposób nie odczuwa, że części dzielą blisko cztery dekady. Co więcej, stworzył film, który nie tylko zadowoli fanów oryginału, ale też przede wszystkim dotrze do entuzjastów współczesnych produkcji stawiających na wiarygodność scen akcji. Warto zauważyć, że wszystkie manewry, które widzimy na ekranie, odbyły się naprawdę, a Tom Cruise zagrał osobiście wszystkie sceny (co nie jest niczym zaskakującym – wiadomo bowiem, że aktor z reguły nie korzysta z pomocy dublerów).
Moim zdaniem największym atutem filmu są zdjęcia. To, co zrobił Claudio Miranda, jest mistrzostwem świata. Widz czuje się tak, jakby siedział w kokpicie wraz z bohaterami. Gdy oni dodają gazu, to my to czujemy, ta prędkość wbija nas w fotele, czujemy wręcz te przeciążenia, które odczuwają piloci. Wszystkie te ewolucje powietrzne myśliwców są tak pięknie nagrane, że chce się je oglądać na zapętleniu.
Nie sposób również wspomnieć o muzyce, którą skomponowali: Hans Zimmer, Harold Faltermeyer, Lorne Balfe oraz Lady Gaga, która jest autorką piosenki „Hold My Hand” nominowanej do Oscara. Muzyka znakomicie wpisuje się w charakter filmu i podbija emocje w wielu scenach, dzieje się to również za sprawą rockowych utworów, bez których nie sposób wyobrazić sobie tej produkcji, choćby Won’t Get Fooled Again zespołu The Who czy Great Balls of Fire wykonane teraz przez Milers’a Teller’a.
„Top Gun: Maverick” to znakomite widowisko i prawdziwa uczta dla fanów tego rodzaju kina, to opowieść o poświęceniu, próbie odkupienia win, ale przede wszystkim o poznaniu, zrozumieniu i pokonaniu własnych słabości. To fantastyczne zdjęcia, niewymuszona, wciągająca, angażująca emocjonalnie i trzymająca w napięciu fabuła, to przepiękna muzyka. Chwilami jest zabawnie, chwilami wzruszająco, ale nigdy nudno. Sceny manewrów i walk powietrznych to prawdziwy majstersztyk. No i oczywiście niesamowity Tom Cruise, który jest jak wino i po 30 latach dalej ma w sobie to „coś” jako słynny Maverick.
Filmu niestety nie da się już obejrzeć w kinie, jednak jest dostępny do wypożyczenia w Czytelni w naszej Bibliotece. Zapraszamy!
[ML]